czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 8 - halucynogenne drzwi od kibla

*Luj-is*
Wstałem wcześnie rano i postanowiłem dalej spać. Nagle przypomniałem sobie że jest niedziela. Wyskoczyłem z łóżka tak szybko jak delfin z kibla. Szybciej niż murzyn z reklamy Visa. Wziołem do ręki telefon, żeby sprawdzić, która jest godzina. O em dżi była już 11:29. O nie! Mam 59 senkund żeby iść do  kościoła na 11:30! Kiedy przelatywałem obok kibla dupnołem sie w ryj drzwiami, bo akurat moja stara wyłaziła z kibla. Zemdlałem i ukazała mi się paskudna medżik wróżka.

- Obrzydliwa Cioto, spełnię twoje pół życzenia! - powiedziała paskudna medżik wróżka
- A to zaraz... wymyślę co chcę... chwila... a mam! Chcę się przeteleportować do kościoła na 11:30!
- A wiesz, że na piątą też możesz iść?
- A co mnie to gówno obchodzi! Ja chcę na 11:30! Spełnij moje życzenie pedalska celpo!
Po chwili znalazłem się w kościele na 11:30, ale spóźniłem się o 2 sekundy. Nareszcie! Już myślałem, że nigdy tam nie dojdę! Nagle stało się coś dziwnego... Patrzę się a nadal leżę zdechły na podłodze pod kiblem. Zacząłem więc krzyczeć i tupać. Nagle znowu ukazała się ta paskudna medżik wróżka, więc pomyślałem, że tym razem się uda.
- Hahaha to ci się śniło cioto! - wyśmiała mnie paskudna medżik wróżka
Chciałem w nią rzucić kapciem, ale znikła. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby zrobić tak jak wcześniej, czyli znowu zemdleć i wtedy moje życzenie się spełni. Zacząłem walić sobie drzwiami od kibla w ryj, aż w końcu się urwały. Urwanymi drzwiami nadal waliłem sobie w ryj. Drzwi powoli rozpadały się na strzępy, a ja nadal nie mogłem zemdleć. Znudziło mi się to więc zostawiłem rozwalone drzwi od kibla na podłodze i postanowiłem pójść do kościoła. Kiedy dotarłem na miejsce było już pięć po wpółdo, ale i tak chciałem iść na 11:30. Podszedłem do drzwi i chciałem otworzyć drzwi, ale okazało się, że są zamknięte. Ja im dam zamknięte! Szarpałem drzwi aż kościelny mnie wypieprzył. Postanowiłem więc wrócić do chałpy. Jak otworzyłem drzwi to wyskoczyła na mnie moja stara i zrobiła wielką haje.
- Hajaaa! - krzyknęła moja stara
- Co się stało? Czemu robisz haje? - spytałem
- Bo twoja wychowawczyni Pani Magister Józefa Stalin zadzwoniła do mnie i powiedziała że nie przyszłeś dzisiaj do szkoły!
- Do szkoły? Zaraz, zaraz... HARY!!!!!!!!!

– pół godziny później –
Przyszłem pod chałpe Harego się z nim wadzić, gdy nagle zobaczyłem pod jego chałpą wszystkich z wczorajszej dżamprezy.
- Ej, co wy tu robicie? - spytałem
- Przyszliśmy wadzić się z Harym Bezstajlsem, bo mieliśmy w chałpach big haje, że nie byliśmy w szkole - odpowiedziała eWelonor
- A ja nwm przywlekłam się tu za Nialem - powiedziała Kejt i uśmiechnęła się takim gupim uśmiechem, o takim C=
- Przez tą mende, Harego, myślałem, że jest niedziela, a tak naprawdę nie jest, bo jest poniedziałek, a wczoraj była niedziela, a nie sobota i nie poszłem do kościoła aaaaaaaaaaa! - krzyczałem zdenerwowany
Wtedy z balkonu wypełznoł się Hary.
- Habemus Papam! - powiedział - Ja wasz król oto przemawiam do was!
- Co godos? Ja ci dam król obojniaku! Myślisz, że jak stoisz na balkonie to jesteś fajny? Ja też mam ze sobą balkon i co?! - oburzył się Liam i wyjął z plecaka balkon i stanął na nim - Przez ciebie nie poszliśmy do kościoła!
- Ja też bo myślałem, że jak powiem, że jest sobota to cofnie się czas i będzie sobota! - wytłumaczył Hary
- A w dupie to mam! Przez cb mamy uwage za nieprzyjście do szkoły! - wydarła się Pierdek
- A mi obniżyli zachowanie i już nie mam wzorowego! - krzyknęła Wjoletta i się rozpłakała
- A mój stary rozdupcył mi krzesło na ryju! - dodał Nial
Wszyscy się wadzili z Harym.
- Zamknąć ryje! Mam pomysła! Przepiszemy się do innej szkoły, bo w tej nie przejdziemy za jeden opuszczony dzień w szkole! - powiedział Hary
Wszyscy poparli i mówili jeden do drugiego "Świetny pomysł!", "Gud ajdija!" itp.
- a tak wgl to skąd ty wziąłeś dom? - spytał Zejn - przecież ci się zwalił
- moi starzy wzięli big pożyczke - wytłumaczył Hary
Po tym poleźliśmy wszyscy do chałp i przepisaliśmy się do innych szkół.

– dzień później –
 Szybko muszę lecieć do sql! Już 7:59! Hmmm... zaraz, czemu ja zawsze idę na ostatnią chwilę? Dosłownie zaczynam się zbierać 59 sekund przez godziną, w której mam być na miejscu. Chyba gupi jestem. Ale szybko muszę się zbierać. Już miałem wyjść z pokoju na korytarz, gdy nagle przypomniałem sobie, że wczoraj wychodząc tak walnąłem się drzwiami do kibla, a no w sumie to teraz nie ma już drzwi do kibla bo je rozdupcyłem, ale wolę nie ryzykować. Postanowiłem, więc wyjść innym wyjściem. Skoczyłem z okna i się złamałem na pół ale skleiłem się taśmą bo miałem w plecaku. Nareszcie dotarłem do szkoły i się spóźniłem. Żeby nikt nie zauważył, że się spóźniłem to nie powiedziałem "Dzień dobry" ani "Przepraszam za spóźnienie" i usiadłem w ławce i się rozpakowałem. Zaraz... chwila... czemu wszyscy mają wyciągnięte książki do fizyki, a jest niemiecki? Zaraz ja pitolem! Wziołem książki na poniedziałek, a jest wtorek!
Po szkole przyszłem wadzić się do Harego, ale nie tylko ja bo znowu byli tam wszyscy ci co wczoraj. Okazało się, że oni wszyscy też wzięli książki z poniedziałku i dostali ze wszystkiego jedynki i uwagi za złe książki. Z Harym ustaliliśmy, że znowu zmienimy szkołę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując pomagasz Kejt uzbierać wyścieb na koncert Łan Dajrekszon.

1 kom = 1 frank murzyński