piątek, 4 marca 2016

*tom 2* Rozdział 1 - wiadomość z groźbą

*Nial*
Była 22 w nocy, więc już dawno spałem. Stary był na delegacji, a stara chyba się gdzieś zgubiła. A nie, jednak pojechała do wujka z Ameryki i obecnie jest na karnawale w Brazylii. Właściwie to na jedno wychodzi, bo jestem sam w domu. Długo nie mogłem zasnąć, bo coś mnie straszyło za oknem. Kiedy jednak wreszcie mi się udało, obudziło mnie światło z telefonu. Przyszło powiadomienie z messengera. Co za menda pisze do mnie w środku nocy? Zdenerwowany kliknąłem w ikonkę messengera. Okazało się, że właśnie dostałem wiadomość z groźbą od osoby o nazwie "Agcdfvv Hhvdd". Pewnie jakiś arab. Kiedy przeczytałem treść, dostałem pierwszego stadium zawału.
Wiadomość brzmiała "Zjem ci babcię". Nie wiedziałem co robić, więc zdeterminowany odpisałem "Którą?". Długo nie otrzymywałem odpowiedzi, bo jak się okazało, dostałem tę wiadomość godzinę temu, ale mój telefon jest jakiś opóźniony. Kiedy miałem już wracać spać, zauważyłem, że Agcdfvv Hhvdd zapomniał wyłączyć lokalizacji. Przypatrzyłem się i... Zaraz, jak to? Ta wiadomość została wysłana z mojego domu! Mam nadzieję, że nie wysłałem jej sam do siebie, bo to by była wiocha, gdyby się okazało, że boję się własnej wiadomości. Nagle zgłodniałem i zdecydowałem, że pójdę po makaron. Włożyłem laczki i sprintem przebiegłem korytarz aż do schodów włączając wszystkie światła, tak żeby po drodze nic mnie nie zjadło. Schodząc na dół, potknąłem się o odkurzacz i spadłem z 5 stopnia. Czemu włącznik światła na schodach musi być na samym dole? - pomyślałem leżąc na podłodze. Kiedy już włączyłem światło, zauważyłem, że coś leży na kanapie w salonie. Korwin Krul! To na pewno on! A mogłem wysłać ten łańcuszek do 5000 znajomych. No, ale to nie moja wina, że tylu nie mam. Wziąłem miotłę z kuchni i powoli skierowałem się do salonu. Kiedy już miałem to dźgnąć, obudziło się.
- Kejt?!! - krzyknąłem i odruchowo próbując walnąć ją w łeb miotłą, przypadkowo rozwaliłem żyrandol.
- Elo morelo - przywitała się jakby nigdy nic.
- Bez obrazy, ale po co ty tu w ogóle przylazłaś i jakie ciemne moce cię tu wpuściły?! - spytałem.
- Weszłam oknem, bo było otwarte. - odrzekła i wstała z kanapy po czym usiadła przy komputerze. - Przyszłam posłuchać Maryli Rodowicz. - weszła na jutuba, ale przerwałem jej wyszukiwanie i wyłączyłem komputer, żeby tu nie siedziała.
- Ale czemu w moim domu?!
- Bo stara powiedziała, że znalazła taką fajną piosenkę Maryli, a ja nie mogłam jej posłuchać u siebie, bo wcześniej dostałam szlaban na kompa na tydzień, a ajfon mi się złamał - wyjaśniła.
- Ok to możesz posłuchać Maryli, ale tylko raz a później masz stąd iść bo jutro urządzam imprezę one direction i nie może tu być żadnych downów - oznajmiłem
Miałem już iść na górę, ale kiedy usłyszałem "WSIĄDŹ DO POCIĄGU BYLEJAKIEGO!" w wykonaniu Kejt, postanowiłem wygonić ją wcześniej. Wyrzuciłem komputer przez okno.
- Przypomniało mi się, że jednak nie mam komputera - powiedziałem.
- A to sorcia sis, pójdę posłuchać Maryli u sąsiada - oznajmiła Kejt i wyszła przez okno.
Bałem się tylko, że jednak zauważy, że komputer leży na polu i jeszcze się tu wróci. Kiedy długo nie wracała, wziąłem makaron z lodówki i poszedłem na górę. Wtedy zauważyłem, że Agcdfvv Hhvdd mi odpisał. Tym razem lokalizacja była z ogródka. Gdy zobaczyłem treść, jeszcze bardziej się przestraszyłem - "Nie twoją, Harego!". O nie! Ktoś chce zjeść babcię Harego! Muszę go ostrzec! "Którą?" - odpisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując pomagasz Kejt uzbierać wyścieb na koncert Łan Dajrekszon.

1 kom = 1 frank murzyński