środa, 16 lipca 2014

Rozdział 14 - Czarodziej Złodziej ma bulwersa

*Wjoleta*
Kejt wyskoczyła przez okno z chińskiej restauracji żal omg. Ja i Debi(l) także miałyśmy wyskoczyć przez okno, bo na tych zasranych ciastkach mieli same obraźliwe teksty! Gdy nagle usłyszałam jak jakiś spsiały dziadek kwiknął "Na mojej wróżbie pisało "zaraz wygrasz milion dolarów" o em dżi o em dżi o em dżi kupie se wycieczke do Sikago!" i wtedy na łep z sufita spadło mu milion dolarów. Ja i Debi(l) tak się wkurzyłyśmy że rozrąbałyśmy stół i rzuciliśmy krzesłami w innych klientów po czym wyskoczyłyśmy przez okno. Spadłyśmy na stragan ze zgniłymi jabłkami z ogródka Celpy, w których już leżała Kejt. Ten cały syf był tak rozpulcony że nam się sukienki poplamiły. No szlak papieski by to trafił no ja pitolem co to ma być nosz mój lajf jest taki bed! ale nie będę się ciąć bo nie ma czasu na pierdoły teraz trzeba się przebrać.
Wylazłyśmy z rozpulconych zgnitych jabłek z ogródka Celpy i pobiegłyśmy do hotelu. Poszłyśmy do windy, ale wpadłyśmy do dziury na windę i wtedy przypomniałyśmy sobie, że nie ma w tym hotelu windy. Wróciłyśmy się i poszłyśmy po schodach. Kiedy dotarłyśmy na nasze piętro zapukałyśmy kulturalnie do drzwi naszego pokoju. Coś mnie zaskoczyło,
a mianowicie dlaczego otwarła nam spicniała babka?
- Czego? - powiedziała kulturalnie
- eeeeeeee co ty robisz w naszym pokoju? - spytała Debi(l)
- Ja wam dam waszym pokoju! to mój pokój! Wasz jest piętro wyżej! a sio! oblazłe kaszaloty mi tu będą włazić i pokój se przywłaszczać ja wam dam! ide po młotek
Po tych słowach uciekłyśmy z płaczem na schody. No szlak musiałyśmy iść jeszcze piętro wyżej na 182756468364763875498 piętro. Nareszcie gdy tam doszłyśmy zapukałyśmy kulturalnie do drzwi naszego pokoju. Ale to to już była przesada - otworzył czarodziej złodziej.
- Czego? - powiedział kulturalnie
- eeeeeeee co ty robisz w naszym pokoju? - spytała Debi(l)
- nooo a nie widać? kradnę sobie wasze rzeczy ale ja to wam powiem że przepraszam bardzo tutaj to mikroskopem szukać cennych rzeczy ja to proszę ja ciebie wszystkie meble musiałem wypieprzyć żeby taki se o pierścionek złoty drogi bardzo znaleźć! 
- Ale to nie nasz pierścionek jest a poza tym to wypierdzielaj pan z naszego pokoju! - wydarła się Kejt
- Miłego wieczoru. - powiedział i wyszedł nie zamykając za sobą drzwi
- A drzwi to nie zamkniesz?!??!?!??!?!1/1////?/!??//1/1//1//1! - zbulwersowała się Kejt
- Ni mogie bo klamke też ukradłem
W naszym pokoju nie było już żadnych mebli i nasze walizki z ubraniami też czarodziej złodziej wyrzucił przez balkon. Nawet się nie domyśliłyśmy że przez ten czas kiedy nas nie było Darecek dewastował jakimś syfem z chałpy nasze kwiatki.
- panie co pan odpieprzasz?! No panie zostaw pan nasze kwiatki dobre?! - powiedziałam i rzuciłam pralką do góry żeby wpadła mu na balkon
Kiedy ustawiałam kwiatki na łep spadła mi pralka. Wtedy zorientowałam się że rzuciłam ją prosto do góry i spadła. Pojszczane prawa fizyki! Ja im dam grawitejszyn! Wtedy wyskoczył z balkonu Darecek.
- Co taką haje robisz ja se tylko porządka robiłem we domu i se powywalałem troche rzeczy a to nie moja wina jest że tu kwiatki postawiliście - powiedział
Miałam to już w dupie co mnie gówno obchodzi że w chałpie kosza nie ma i wypieprza przez okno ale ważniejsze było teraz kupić sobie new ubrania. Zanim jednak wyszłyśmy zamkłyśmy drzwi na klucz, żeby żaden gej nam się nie wpieprzał.
Poszłyśmy na szoping do galerii. Musiałyśmy iść na autobus miejski ale tym razem już nie kupowałyśmy biletów w ałtomacie, bo Kejt opowiadała nam jakie później są problemy, więc w ogóle nie kupiłyśmy biletów. Był taki zapchany ten autobus, a był z takich długich więc musiałyśmy stanąć w przełączce. Jak takie zlansowane słegi oparłyśmy się o ściany. Kiedy autobus skręcał cała przełączka się zharmonijowała i wycisnęło nas na pole spod podłogi. Leżałyśmy na środku drogi i wtedy zorientowałyśmy się, że jesteśmy obok galerii, więc tam poszłyśmy.
Najpierw weszłyśmy do H&M bo loffciamy Hane Montane a H&M to na pewno skrót od Hana Montana. Nazbierałyśmy całą mase różnych szmat nawet niektórych co nie wiedziałyśmy czy to bluzka czy kalisony ale i tak je wzięłyśmy. Byłyśmy na górnym piętrze więc chcąc zobaczyć co jeszcze można nakupić musiałyśmy pojechać ruchomymi schodami. Byłyśmy już zmęczone noszeniem tych ciężkich szmat więc usiadłyśmy jadąc schodami w dół. Nie zauważyłyśmy jednak kiedy schody się skończyły i wciągłyśmy się do środka schodów. Wpadłyśmy do jakiejść czarnej dziury pod schodami i zobaczyłyśmy tam biżuterię i inne drogie rzeczy.
- o em dżi o em dżi o em dżi musimy po wyjmować wszystkie błyszczące biżuterie i inne syfy i się w nie ubrać bo tu jest wszystko markowe i takie bjutiful! - krzyknęła Kejt
Zaczęłyśmy zbierać wszystko i na siebie ubierać. Nagle wypełzł na nas Stary Tuńczyka. No niee znowu ten prymitywny debil.
- Ej dajcie mi troche tych koralików - powiedział
- NIE! - zbulwersowała się Kejt - I tak Nial cie nie kocha!
Wtedy z jakiegoś tajemniczego portalu wylazł Czarodziej Złodziej z naszą klamką i całą masą innych drogich rzeczy.
- Co wy tu robicie no proszę ja ciebie wypierdzielać mi stąd teraz - powiedział Czarodziej Złodziej i rozdupcył całe schody.
Ludzie którzy byli wtedy w tym sklepie pouciekali. Czarodziej złodziej wyczarował sobie siekiere i wbił ją w podłogę. Musiałyśmy więc uciekać biegiem do hotelu. Wtedy przypomniałyśmy sobie że zapomniałyśmy ubrań i zostały w dziurze pod schodami. Chciałyśmy się wrócić gdy nagle cała galeria wybuchła i jeszcze ściana mało na nas nie spadła. Poleciałyśmy środkiem autostrady do hotelu i znowu wypełzałyśmy 182756468364763875498 pięter do góry. Kiedy weszłyśmy na nasz korytarz od razu spodziewałyśmy się najgorszego w naszym pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując pomagasz Kejt uzbierać wyścieb na koncert Łan Dajrekszon.

1 kom = 1 frank murzyński